sobota, 25 września 2010

Stoliczek


Stolik na nogach z maszyny Singer marzył mi się od dawna.W spadku po moich babciach niestety nie dostałam,pozostało mi więc nabycie w/w marzenia drogą kupna.Do najbliższej giełdy staroci mam 90 km,więc takie polowanie raczej odpadało.Byłam na tej giełdzie w tym roku tylko raz,no ale akurat żadnej "Singerki"godnej uwagi nie wypatrzyłam.Zgadałyśmy się kiedyś na ten temat z Magdą z bloga  Pod niebem pełnym cudów.   Magda zobowiązała się do zdobycia  dla mnie nóg od takiej maszyny i zrobienia stolika.
Mam do Magdy pełne zaufanie jeśli chodzi o mebelki, które robi .Mogłabym od niej brać wszystko w ciemno ,bez wcześniejszego oglądania . Mam już zrobione przez nią szafki nocne, gazetnik,szafkę na klucze,kwietnik i z wszystkiego jestem bardzo zadowolona.
Z dostawą stoliczka były fajne przejścia.Trochę śmiesznie,trochę paniki było ale wszystko doskonale się udało i stolik jest już u mnie.
Miałam też przyjemność przy tej okazji poznać Magdę telefonicznie. Trochę mi głupio było ,bo gadałam przez telefon niezrozumiale.Madzia przepraszam ale choróbsko mnie jakieś dopadło i głos straciłam.Może nie dosłownie ale jeszcze dzisiaj ledwo co mówię.Nawet wolne w pracy wzięłam,żeby nie rozsiewać zarazków. I taka jestem sobie ledwo żywa ale MUSIAŁAM  stolik uwiecznić na zdjęciach ,publicznie podziękować Madzi i się nim wszystkim pochwalić( chwalipięta jestem, wiem, nie krzyczcie)...
Stolik stanął na razie w kuchni.W pokojach nie mam chwilowo miejsca ale niedługo moja "przestrzeń życiowa " się powiększy ,bo zaczął się remont mojego "salunu", który do tej pory był graciarnią duuuużą. I tu chciałabym podziękować jeszcze Kasi-  Zjawie    mojej kochanej,za pomysł w zabudowaniu rury. Kasiula, Twój pomysł już w części  zrealizowany.

A oto w/w stoliczek:








Pomysł z prawidłami na maszynie odgapiłam od Madzi z Rustic Home.Dziękuję Ci Madziu  za inspirację. Twój blog to dla mnie niesamowita kopalnia pomysłów.



A tak wygląda ściana ze stoliczkiem i półeczką w kuchni.


Chciałabym podziękować za wszystkie Wasze odwiedziny i liczne komentarze.
Trzymajcie się cieplutko i nie dajcie choróbskom.
Pozdrawiam serdecznie

niedziela, 19 września 2010

Zapraszam na ciasto.

Jabłka na mojej działce obrodziły w tym roku wyjątkowo.
Ciężko przerobić i zjeść wszystko,więc Kuba z Maciejem zbierają spady w worki, tata wywozi na skup a oni zadowoleni z każdej  zarobionej złotóweczki.
Zrobiłam na weekend ciasto z jabłkami. Często odwiedzam blog Dagmary W kuchennym oknie .
To właśnie u niej znalazłam przepis na super jabłecznik z kremem cappuccino. Jest świetny.
Bardzo polecam.
Przepis pozwoliłam sobie skopiować od Dagmary.

Składniki na biszkopt:
  • 6 jajek
  • 6 łyżek gorącej wody
  • 18 dag cukru
  • 18 dag mąki pszennej
  • szczypta soli
  • szczypta proszku do pieczenia
Składniki na masę jabłkowo - ananasową:
  • 1 kg jabłek winnych
  • 1 puszka ananasów
  • 2 - 3 łyżki cukru
  • 2 galaretki cytrynowe
Składniki kremu cappuccino:
  • 600 - 700 ml śmietany kremówki 36%
  • 2 - 3 łyżki cukru pudru
  • 1 op. Mokate Cappuccino o smaku czekoladowym (120 g)
  • 1 tabliczka czekolady mlecznej (100 g)
  • 6 łyżeczek żelatyny + ¹⁄³ szklanki zimnej wody + ²⁄³ szklanki wrzątku
dodatkowo:
  • 1 tabliczka czekolady deserowej lub mlecznej (100 g)
  • płatki dekoracyjne do ciast

Wykonanie biszkoptu:
Żółtka ucieramy z cukrem i gorącą wodą do uzyskania pulchnej masy. Białka ubijamy na sztywną pianę ze szczyptą soli i dodajemy do masy żółtkowej. Delikatnie mieszając wsiewamy porcjami mąkę z proszkiem do pieczenia. Ciasto przekładamy do formy o wym. 28 x 40 cm i pieczemy w piekarniku nagrzanym do temp. 180°C  przez ok. 35 minut. Upieczone ciasto pozostawiamy do wystudzenia. Wierzch biszkoptu ścinamy.
Wykonanie masy jabłkowo - ananasowej:
Obrane i pokrojone w ósemki jabłka rozprażamy. Dodajemy zmiksowane wraz z zalewą ananasy i niemal stale mieszając, zagotowujemy. Maksymalnie zmniejszamy ogień, wsypujemy galaretki i stale mieszamy do chwili ich rozpuszczenia. Dodajemy cukier wg uznania( dałam 3 łyżki) i mieszamy. Odstawiamy do całkowitego ostudzenia*.  Gdy zacznie tężeć smarujemy nią przygotowany wcześniej biszkopt.
*po ostudzeniu wstawiłam do lodówki, aby przyśpieszyć zatężanie.
Wykonanie kremu cappucino:
Czekoladę ścieramy na wiórki. Żelatynę zalewamy zimną wodą i gdy napęcznieje rozpuszczamy we wrzątku. Śmietanę ubijamy na sztywno. Dodajemy porcjami cukier puder i kawę cappuccino, stale mieszając mikserem na zmniejszonych obrotach. Cienkim strumieniem wlewamy żelatynę stale mieszając. Nie przerywając mieszania dajemy rozdrobnioną czekoladę. Tak przygotowaną masę szybciutko, aby nam zbyt nie zatężała, rozprowadzamy na warstwie owocowej. Powierzchnię ciasta posypujemy wiórkami czekoladowymi i ewentualnie płatkami dekoracyjnymi. Jabłecznik schładzamy w lodówce.


A oto jabłecznik w  moim wykonaniu oraz kilka jesiennych dekoracji.

























Pozdrawiam wszystkich cieplutko,aczkolwiek już jesiennie.
Oddech Pani Jesieni czuć już wszędzie.
Bardzo jestem wdzięczna za wszystkie odwiedziny.
Dziękuję.

niedziela, 12 września 2010

Grzybowo-wrzosowy weekend. Szafa

Weekend upłynął mi  pracowicie i aktywnie. Było wrzosowo i baaaardzo grzybowo.
Mąż miał  wolne w piątek i w sobotę ,więc wiadoma sprawa ,że nie omieszka pojechać na grzyby. Tym bardziej ,że jest teraz prawdziwy wysyp.
Od piątku więc obieram, gotuję,marynuję i mrożę grzyby.


Zaczęłam też robić moje małe wrzosowisko.


Powoli nabiera wyglądu.Nie ma jeszcze wysypanej kory i nie posadziłam wszystkich wrzosów ale coś już widać. No i jakie grzyby  w nim rosną. Od razu marynowane w słoikach.....

Piękna pogoda dzisiaj była.Wybraliśmy się więc po obiedzie do Janowca n/Wisłą.
Spacerowaliśmy po Górze Zamkowej.Byłam tam setki razy a zawsze urzeka mnie swoim pięknem.
Wracając z Janowca zajechaliśmy do lasu.Było już póżno ale "naszych " grzybów nikt nie wyzbierał i całkiem sporo udało nam się znależć. Narobiliśmy kilometrów i pewnie jutro moje zardzewiałe za biurkiem  kości będą mnie bolały.

A poniżej ja jak  pędzę z górki na pazurki.I na dodatek obładowana kurtkami, bo panowie się zagrzali, i kurtki okazały się zbędne.



Chciałabym jeszcze pokazać starą, dębową szafę, którą niedawno odnowiliśmy pospołu z mężem.Szafa należała do babci mojego męża  i stała u teściów długo na strychu. Nie zrobiłam zdjęć jak wyglądała wcześniej, bo jakoś nie przyszło mi to do głowy. Rozbierana była na części od razu na strychu i dopiero znoszona.Ponad rok czekała aż się ktoś nią zajmie. W końcu udało się. Wyczyszczona,odrobaczona( śmierdzący ten odrobaczacz ), polakierowana. Dębowe dekory zakupiłam u miłego Pana sprzedawcy na Allegro a namiary na niego dała mi MariaPar  . Tak w sumie to od niej odgapiłam pomysł na "przystrojenie" szafy.
Dziękuję Ci ,kochana Violu, za inspirację.



U mojej babci stała podobna szafa i jak pamiętam to zawsze stało na niej radio.
Szafy już nie ma, radia też ale zostały wspomnienia i taką małą namiastkę " babcinych" klimatów  postanowiłam zorganizować sobie w domu.

 Na szafie stoi kolejny portret do mojej małej kolekcji pamiątkowej. Na zdjęciu babcia( ta od tkania kilimów). Zdjęcie zachowało się w idealnym stanie,oryginał. Musiałam tylko zmienić ramę, bo  się trochę sypała.


Bardzo dziękuję wszystkim za odwiedziny,za wszystkie ciepłe słowa.
Życzę udanego,pogodnego tygodnia.
Do miłego!!!!!

niedziela, 5 września 2010

Miniwrzosowisko planuję.....

No właśnie...jak w tytule...
Planuję, aczkolwiek planu chwilowo zrealizować nie mogę.Co prawda zakupiłam już kilkanaście krzaczków wrzosów i wysprzątałam kawałek działki, na której rosły ogórki(te w przyszłym roku posieję w innym miejscu) ale muszę jeszcze ziemi torfowej dołożyć pod te moje wrzosy. Na pobliskich łąkach niestety bardzo mokro. Mój mąż stwierdził,że się tam nie wejdzie a ja go z taczką wysyłam..No cóż..Poczekam.
Muszę więc odłożyć tworzenie mojego wrzosowiska na póżniej.
Przyniosłam wrzosy do domu,cóż będa bidulki same stały na dworze.Poustawiałam je dosłownie wszędzie, niech cieszą oczy .
A oto kilka wrzosowych wariacji:

















Dzisiejszy spacerek do lasu zaowocował nie tylko torebeczką maślaczków i dwoma olbrzymimi kaniami ( będą "schabowe " na kolację ) ale i wiązką mchu , z którego uplotłam sobie pachnący wianuszek.
A wrzos mu dzielnie towarzyszy.






Wybaczcie jakość  niektórych zdjęć ale słoneczko mi dzisiaj nie pomaga.Schowało się i za nic nie chce wyjść.Jest ponuro, tak jakoś nijako.Chyba jesiennie już.

Pozdrawiam wszystkich cieplutko.
Dziękuję za wszystkie odwiedziny i komentarze.